1. |
Samotni
05:32
|
|||
W ciszy grzmią miliardy słońc.
Strumień fotonów świat zalewa.
Czujesz ciepło,
lekko przyspiesza puls.
Dopada cię błogi stan.
Brakuje słów do wymówienia.
Lubisz patrzeć,
a oni ślepców chcą.
Strach.
Wspaniały plan.
Nienawiść.
Kler.
Tak samotni
wśród ludzi.
Pytaj, gdy chcesz.
Milczenie ich złotem jest.
Miej wolną wolę przed zanikaniem.
Zachwyca cię atomów twór.
Zmysłami świat podziwiasz.
Dech zapiera,
a oni groby chrzczą.
Szukasz sensu w życiu swym.
Niech twe życie sensem będzie.
Niech nada innym ich życia sens.
Strach.
Wspaniały plan.
Nienawiść.
Kler.
Tak samotni
wśród ludzi.
Pytaj, gdy chcesz.
Milczenie ich złotem jest.
Miej wolną wolę przed zanikaniem.
Słuchaj.
To ja i ty.
Pytaj, gdy chcesz.
Milczenie ich złotem jest.
Miej wolną wolę przed zanikaniem.
|
||||
2. |
Ultrakrepidarianizm
06:05
|
|||
Prasa, książki niszczą się,
tkanek roślin żal.
Oddają ciepło nam.
Nieczytane.
Naszym uszom jawi się
wyrywków smutna treść.
Kontaminacji twór.
Wypowiedz się, by ciszy nadać sens.
W tej mowie tylko pustka.
Słowotok bzdur składanych bez pojęcia.
Łakniesz gawiedzi poklasku.
Mało wiesz, za mało.
Świadomość ta umyka ci.
Dla ciebie ważne to, że mówisz.
Nie nonsens, bylejakość, błąd.
Wypowiedz się, by ciszy nadać sens.
W tej mowie tylko pustka.
Słowotok bzdur składanych bez pojęcia.
Łakniesz gawiedzi poklasku.
Fałsz to fałsz, to wymysł.
Podatny grunt wchłonie go.
Ty sączysz treść z powabem,
a społeczeństwo bliskie tobie zbiera plon.
Wypowiedz się, by ciszy nadać sens.
W tej mowie tylko pustka.
Słowotok bzdur składanych bez pojęcia.
Łakniesz gawiedzi poklasku.
|
||||
3. |
Drzewo i kwiat
04:12
|
|||
Chcę tu i teraz.
Należy mi się wszystko, co jest dane nam.
Drzewo i kwiat.
Chcesz jak najwięcej.
Zwierzęce trofea, nosorożca róg,
by wyzwolić w sobie chuć.
Przepraszam za twarze zła
pośród tyłu miliardów stworzeń.
Nikczemny ssak zdobi świat,
gniewnie kroczy od pokoleń.
Nienawiść w nas rozrasta się.
Brzydzę się ja, pełen wad,
taki sam jak inni, człowiek.
Niegodziwi.
Bez pytań o współczucie, innych los.
Samolubni.
Bez obaw o to jaki dadzą dzieciom świat.
Zechciej czuć, miej na uwadze.
Oto ludzie, wniwecz obrócą się.
Przepraszam za twarze zła
pośród tyłu miliardów stworzeń.
Nikczemny ssak zdobi świat,
gniewnie kroczy od pokoleń.
Nienawiść w nas rozrasta się.
Brzydzę się ja, pełen wad,
taki sam jak inni, człowiek.
|
||||
4. |
Godni
05:43
|
|||
Chodź, pokażę ci dno.
Czym czarują, a czym są godni.
Cennym złotem obsypane
ołtarze pełne mąki i wina cuchną.
Monument tworzą w korze twej,
oddany miejsce swoje ma w zaświatach.
Ukorz się człeku przed obliczem jego,
śmiałym, krętym namiestnikiem.
Godni pasterze dusz przewodzą masom łbów.
Przeraża służalcza ciemnota.
Nie dla mnie modły, prośby, urojony raj.
Zostańcie w swoich świątyń progach.
Bądź i czcij, oddanie służ.
Życie złóż, do końca.
Gardź sobą, innymi gardź.
Osiągniesz błogi stan w grobie.
Godni pasterze dusz przewodzą masom łbów.
Przeraża służalcza ciemnota.
Nie dla mnie modły, prośby, urojony raj.
Zostańcie w swoich świątyń progach.
Godni pasterze dusz przewodzą masom łbów.
Przeraża służalcza ciemnota.
Nie dla mnie modły, prośby, urojony raj.
Zostańcie w świątyń progach.
|
||||
5. |
Dopóki jeszcze
04:55
|
|||
Zimnymi dłońmi oddaje ze smutkiem ostatni kęs.
Matczyna miłość bez nadziei w przyszłość osiąga kres.
Dzienna sromota i myśl, że gdy skona, to ulży jej.
Świat wokół nas, osoby bez twarzy, chciej dostrzec je.
Dalej, byle nie ja, tak ludzka rzecz.
Dalej, niech toczy się, mamy czas.
Dopóki jeszcze czułość w sobie mam,
obojętność obca mi.
Dopóki jeszcze mogę spojrzeć sobie w twarz,
płaczę za innych dniem, nocą.
Mili i schludni, grzeczni sąsiedzi witają się.
W domu dzieciństwo, koszmar na jawie, ból i krew.
Dobrze, że to nie ja, tak ludzka rzecz.
Głowę chować w piach, mija czas.
Dopóki jeszcze czułość w sobie mam,
obojętność obca mi.
Dopóki jeszcze mogę spojrzeć sobie w twarz,
płaczę za innych dniem, nocą.
Dopóki jeszcze czułość w sobie mam,
obojętność obca mi.
Dopóki jeszcze ja oglądam twarz.
To ja.
To ja.
|
||||
6. |
Wdzięczni
03:58
|
|||
Gardzą nami ludzie źli, co za życia księdzu życie oddali.
Ulicami krzyże na szyjach, a pod płaszczem tłuszczy zew.
Wdzięczni za pomoc.
Wdzięczni za tłumów jad.
Wdzięczni za chciwość
- poświęconą nam.
Wdzięczni za czas.
Na glinianych nogach chwieje się,
jednak kolos ciągle stoi.
Ludzie światli mówią wprost:
wredni kłamcy, im to nic.
Wdzięczni za miłość.
Wdzięczni za tłumów moc.
Wdzięczni za chciwość.
Wdzięczni za czas.
Wdzięczni za miłość.
Wdzięczni za tłumów moc.
Wdzięczni za chciwość
- poświęconą nam.
Wdzięczni za czas.
|
||||
7. |
List
03:46
|
|||
Nie pytaj mnie o prawdę,
bo przecież dobrze wiesz.
W tym naszym zjednoczeniu.
Ja kłamstwem brzydzę się.
Nie pytaj mnie o szczerość,
bo ty mnie dobrze znasz.
Rankiem po przebudzeniu.
Spokój w oczach masz.
Zapytaj mnie.
Co jeśli zgaśnie Słońce kradnąc dzień?
Lub lawy potoki spłyną przynosząc cień.
Co z nami?
Pytamy.
Pytamy siebie.
Zapytam cię o spokój.
Uczucie, które każdy z nas dla siebie ma.
I chcę na każdym kroku.
Wsparciem być.
Gotowy ja.
Widzę matki z dziećmi, ojców, co na wznak,
beztrosko pod drzewami kładą się.
Te chwile wspólne raz na zawsze dane nam.
Mijają szybko.
Zapytam cię.
Co jeśli zgaśnie Słońce kradnąc dzień?
Lub lawy potoki spłyną przynosząc cień.
Co z nami?
Pytamy.
Pytamy siebie.
|
||||
8. |
Trzeba odejść
05:42
|
|||
W moim chłodnym ciele
puls zanika gdzieś.
Coraz mniej świadomy.
Ciemno, pustka, kres.
Jak przy narodzinach.
Wszystko poza mną dzieje się.
Droga wokół Słońca
ciut za wcześnie kończy się.
Kiedyś,
nagle zanikło.
Później,
przestało być.
I choć to wszystko tak blisko.
Odeszło w cień.
Pusto,
nieludzko i chłodno.
Słowa nie znaczą nic.
A ty musisz pozwolić mi odejść.
I chwytać dzień za dniem.
Pościel, stołki, książki
ciągle trwają w pozie swej.
Kurz nieporuszony grubą warstwą kładzie się.
Smutna czerń.
Kiedyś,
nagle zanikło.
Później,
przestało być.
I choć to wszystko tak blisko.
Odeszło w cień.
Pusto,
nieludzko i chłodno.
Słowa nie znaczą nic.
A ty musisz pozwolić mi odejść.
I chwytać dzień za dniem.
|
||||
9. |
Obłok Oorta
03:47
|
|||
By móc otulić cię
ciepłym światłem gwiazd.
Nie słuchasz pożegnania.
By tym, którzy po nas,
błękit nieba mowę kradł.
Nie widzisz sensu w tym,
co jakby koniec ma.
Bezgwiezdni.
Bezdomni.
Bezpowrotnie
przez czas niesieni.
By pośród ciszy
bez pośpiechu znaleźć grunt.
Nie czujesz ukojenia.
By nasze życie,
tak przyziemne, mogło trwać.
Dla ciebie chwila,
a dla innych czasu szmat.
Bezgwiezdni.
Bezdomni.
Bezpowrotnie
przez czas niesieni.
|
Here on Earth Katowice, Poland
From the beginning, the project intended to focus on music from the borderline of alternative and progressive rock/metal.
The compositions are based primarily on melodic vocal lines and guitar riffs, complemented by spacious keyboard sounds.
The band consists of five musicians: Krzysztof Wróbel, Przemysław Nowakowski, Piotr Krasek, Dawid Czekirda and Krzysztof Cudny.
... more
Streaming and Download help
If you like Here on Earth, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp